Pewnego pięknego dnia, a może jakiegoś lata, bądź słotnej jesieni, moje emocje usiadły z moim rozumem na partyjkę szachów. Rozbieranych. Stawką była odpowiedzialność za swoje życie i poczucie szczęścia. Szachy nie są sportem kontaktowym, więc emocje nie czuły się w tym najlepiej. Ale spoko, ubrały się odświętnie, bo przecież to rozum, a on nie lubi rozchełstanej odzieży. Gajer, kamizelka, jedwabie, cała ta konfekcja dla wyższych sfer. Rozum jak zwykle wystąpił w wełnianej marynarce i koszuli typu oxford.
Partia trwała bardzo długo i była dość zażarta, bo rozum wiadomo – strategicznie był nie do ugryzienia, ale wisty emocji czasem go jednak zaskakiwały. Każdy ma swoją specjalizację, więc ostatecznie emocje siedziały przy stoliku nagie jak je stworzono. Rozum, który mimo, że pozostał w majtkach i jednej skarpetce, z zadowoleniem patrzył na całkiem niezły widok naprzeciwko. Był zadowolony, że wygrał, zaspokojony estetycznie złożonością kształtów emocji, ale trochę też zirytowany tym głupim uśmieszkiem na ich twarzy.
– Czego rżysz? – spytał zniecierpliwiony.
– Myślisz, że wygrałeś, co? – odpowiedziały.- Myśl, myśl. Ja natomiast czuję się najlepiej nago i jest mi teraz niewymownie wspaniale.
– Czasem nie mam na ciebie siły, jesteś kompletnie nieprzewidywalny. Nie mam na ciebie żadnego sposobu.
– Nie musisz, teraz mnie przytul, a poczuciem odpowiedzialności i szczęścia podzielimy się sprawiedliwie. Grunt, że załatwimy to we własnym gronie i oddamy ani jednego, ani drugiego przypadkowi, albo innym
– Bywasz mądrzejszy ode mnie, wiesz? – uśmiechnął się rozum
– Nie. Wciąż masz tu przewagę. Tylko rozważ zmianę gaci, bo w tych masz zdecydowanie za ciasną gumkę….
Napisane przez
Magdalena Sadłowska
Brak komentarzy